Rozdział 13
10.04.2010 r.
dedykuję tym, którzy uważają się za nieśmiertelnych
i ponad prawem
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
Co to będzie, co to będzie.
Adam Mickiewicz
Klątwa Stalina trwa. Katyń – miejsce kaźni polskiej elity, ponownie upomniało się o część polskich reprezentantów. Porównywanie wartości jakościowej tamtej grupy do obecnej nie ma sensu, wiadomo dlaczego.
Istnieje takie powiedzenie, że o ludziach zmarłych mówi się dobrze albo wcale. Ci, którzy tak mówią, z pewnością setki razy wypowiadali się niecenzuralnie i w złym świetle o ludziach zmarłych. Przykładem ludzi, o których mówi się źle po ich śmierci niech będą wyżej wspomniany świętej pamięci Józef Wissarionowicz Stalin oraz Adolf Hitler – okupanci również i Polski. Czy to, że byli ludobójcami usprawiedliwia ogólno przyjęte niepisane obyczajowe prawo? Skoro tak, to czy tylko o ludobójcach
można mówić źle?
A o seryjnych zabójcach, pedofilach, gwałcicielach i tym podobnych zbrodniarzach? Moim zdaniem, nie ma nic złego w mówieniu o zmarłym w złym świetle, tylko pewne okoliczności nie są odpowiednie do takiej krytyki. Powiem więcej, krytyka złego człowieka wypowiedziana w nieodpowiednim momencie zwraca się przeciwko krytykującemu. Moim zamierzeniem nie jest krytykowanie ludzi tragicznie zmarłych
w katastrofie smoleńskiej. Ale przez pryzmat tych zdarzeń chciałbym przedstawić kilka faktów, które świadczą o dwulicowości większości ludzi, a w szczególności polityków. W tej katastrofie zginął mój znajomy, z którym kilka lat temu organizowałem wybory. Był jedną z ważniejszych osobistości w pałacu
przy Krakowskim Przedmieściu, można powiedzieć, że był prawą ręką świętej pamięci prezydenta.
Wszyscy politycy i urzędnicy nagle zaczęli mówić, jak ludzie do ludzi. Ale jak zwykle była to tylko gra dla przyszłego wyborcy. W chwilę po skończeniu żałoby narodowej, wierchuszka jednej z polskich partii zorganizowała sobie balangę. Non stop padały z ich pijanych mord, żarty typu „kaczka po Smoleńsku”, czy „zimny Lech”. Jeden z nich nawet uderzył kelnera, a ten oddał czerwonej świni ze zdwojoną siłą.
Ludzie zachowywali się podobnie – na początku nikt złego słowa nie powiedział, ale już po kilku tygodniach wszystko wróciło do normy. Najśmieszniej z nich wszystkich wyglądał premier – dużo i długo
musiał trenować marsową minę, ale jego twarz nie oddawała naturalnego żalu. Dlaczego tak uważam? Ano dlatego, że nie była to katastrofa, to był zamach!
Szkoda mi pracowników BOR-u, stewardes, pilotów i niektórych osób towarzyszących politykom.
Z kilkoma z nimi korespondowałem. Odpowiedź zawsze była „na nie”, nawet od Rzecznika Praw Obywatelskich. Dwa lata trwało zanim odpowiedział na mój obszerny list. Uzasadnienie było takie: „skoro
nadzór budowlany wypowiada się, że wszystko jest w porządku, to znaczy, że pan (ja) nie ma racji”.
Pion prawniczy tak odpowiedział! Nie zbadał sprawy, tylko oparł się na opinii nieuków z nadzoru
budowlanego. Te nieroby mają miesiąc na odpowiedź, a minął właśnie rok od mojego kolejnego pisma i nic, cisza. Trzykrotnie składałem skargę na bezczynność tych łamiących prawo lawirantów i, co ciekawe, instancje wyższe odpowiedziały mi, że najniższa instancja ma rację.
No to ja teraz powiem, że dwa razy dwa jest pięć i za pomocą instrumentów urzędniczych wszystkim oponentom będę odpowiadał, że to prawda. Oni będą przedstawiali mi opinie najlepszych matematyków
na świecie, a ja nadal będę odpisywał, że dwa razy dwa to pięć, bez uzasadnienia.
Bandytyzm, bezprawie i kurewstwo.
Kiedy oglądałem uroczystości pogrzebowe, a w szczególności przywiezienie zwłok na nasze lotnisko pojawiły się łzy. Sceneria czarna, tragiczna, smutna.
Polskie wojsko, delegacje oficjeli, rodziny zmarłych, wszystko przygotowane profesjonalnie. Nie wiem, dlaczego odezwały się we mnie naturalne ludzkie uczucia? Fakt, wielu ze zmarłych to ludzie całkowicie
wyalienowani od polityki – niewinni. Kilku z pasażerów zasługiwało na śmierć i to dużo wcześniej. Zabrakło na tej liście kilkudziesięciu nazwisk. W chwilę po tej katastrofie nie miałem wyrobionego zdania na temat tego, czy samolot spadł sam, czy też ktoś mu pomógł. O ostatnim locie Sikorskiego nie znamy prawdy1 do dziś (a zginęła przecież osoba sprawująca władzę wówczas i mająca rządzić w przyszłości) i szczegóły ostatniego lotu Kaczyńskiego także nie zostaną wyjaśnione. Kaczyński nienawidził Rosjan – za to go lubiłem. Nie lubiłem za inne sprawy, ale nie będę teraz o tym pisał. Mówił często o odszkodowaniach
za drugą wojnę światową, oczywiście kwoty te były drastycznie zaniżone. Lech Kaczyński musiał zginąć. Został wystawiony przez „swoich” z NATO i przez obcych ze Wschodu.
NATO siłowało się z Rosją, jak zwykle o wpływy na świecie. W tej zimnej wojnie Lech Kaczyński dostał zadanie pomocy w scaleniu strategicznych państw w rejonie Gruzji i Armenii oraz utworzenie
wianuszka opozycyjnych krajów do Rosji. Zadanie wykonywał odpowiednio. Rewolucja na Ukrainie poparta przez Kaczyńskiego wzmocniła „sojusz”1 Polski z Ukrainą, a także z państwami bałtyckimi,
Bułgarią i Słowacją w sprawie walki o wolną Gruzję i Armenię. Gdy Lech Kaczyński wykonał swoją misję i stosunki NATO – Rosja rozluźniły się, Obama w rocznicę podpisania paktu Ribbentrop – Mołotow, podpisał taki sam akt z Putinem w dniu 17.09. 2009 roku. Rosja odpuściła Syrię, Ameryka odpuściła temat Gruzji i Europy Środkowej. Znowu nas wydymali.
Sprzeciw Kaczyńskiego oznaczał dalsze problemy tak dla okupantów ze Wschodu, jak i z USA. Zdania o uniezależnieniu energetycznym też nie podobało się Rosji, jak i Ameryce. Co będzie jak Polska położy łapę na gazie łupkowym, zadawali sobie pytania Putin z Obamą? Uniezależnią się od naszych dostaw i nie zagrabimy ich bogactw bez operacji militarnej! W kolejną rocznicę, został wypełniony kolejny akt.
Na symbolicznych zgliszczach, pośród nie wystygłych jeszcze ciał USA i Rosja podzielili strefą wpływów. Komorowski z Tuskiem wraz z ich posłusznymi sługusami zrealizowali dużo więcej jak im kazano, tak ze strony wschodniej jak i zachodniej. Wszystkie barbarzyńskie akty, wykorzystujące, rozgrabiające, trujące, skażające i niszczące Polskę zostały dokonane przez agentów amerykańskich i ruskich zasiadających
w polskim rządzie.
W zasadzie czy warto wdrażać się w temat czysto techniczny pytając i dywagując w przyczynach upadku samolotu. Brzoza, ładunek wybuchowy, złe i celowe naprowadzenie czy zakłócenie pracy urządzeń
w samolocie.
Tak, to ważne kwestie, ale tyle informacji pojawia się co chwila, iż twierdzę, że są one celowo podrzucane przez zainteresowanych nie wyjaśnieniem tematu dla opinii publicznej. W gąszczu informacji człowiek
zaczyna się gubić i podejrzewać. Dziś mówią trotyl, jutro, że nie, wczoraj gadali o wraku, dziś, że to nie ten sam…
Giną ślady, giną ludzie. Pojawiają się nowe ślady, o starych opinia zapomina, co chwila nowe newsy. Bałagan stworzony już od początku, celowo i świadomie. Mają co robić „podejrzani”, opozycjoniści, prasa,
rząd, parlament i ludzie.
Kręci się, da się na tym zarobić. a najważniejsze że są tematy.Służalcze amerykańsko – radzieckie psy nawet nie potrafią, raczej nie chcą uszanować godności zmarłych. Nie podnoszą polemiki z naukowcami,
którzy podają jak na talerzu fakty niemożliwości wystąpienia pewnych zdarzeń. Za to organizują wyczerpujące konferencje z naukowcami popierającymi ich tezy. Pomijając fakty, wypowiedzi oraz wersje za i przeciw, może jednak zadziwić zbieg okoliczności śmierci pewnego grona ludzi. Zaczęło się od chorążego Stefana Zielonka, szyfranta, który posiadał tajną wiedzę w zakresie łączności NATO, a także miał dostęp do ściśle tajnych dokumentów i wiadomości przekazywanych zza granicy. Po znalezieniu zwłok wprowadzono opinię publiczną w niepewność, czy szyfrant żyje i czy nie kolaboruje z Chinami.
W czasie powrotu z pogrzebu ginie1 biskup Mieczysław Cieślar …, miał być następcą Adama Pilcha, który zginął w Smoleńsku. Dzień przed wigilią wiesza się Grzegorz Michniewicz, dyrektor generalny Kancelarii
Premiera. W Moskwie na sepsę umiera Krzysztof Knyż operator Faktów, kolega Wiktora Batera, który podał poprawną godzinę katastrofy samolotu prezydenckiego. W czerwcu 2010 roku w wypadku samochodowym ginie profesor Marek Dulinicz, szef archeologów ze Smoleńska. W październiku 2010 roku rzekomo został zamordowany przez swojego syna Eugeniusz Wróbel, fachowiec w dziedzinie komputerowych systemów sterowania samolotami. Wróbel wskazywał, że w Smoleńsku
doszło do zamachu. W połowie 2011 roku targnął się na linę oficer Służby Kontrwywiadu
Wojskowego, który posiadał najwyższą klauzulę dostępu do materiałów niejawnych.
Kolejna śmierć zabiera Dariusza Szpineta pilota i instruktora, specjalistę lotnictwa, który publicznie wyrażał swoje opinie w temacie smoleńskim. Następny człowiek – generał Henryk Szumski ginie od ciosów nożem z rąk własnego syna. W miesiąc później umiera pułkownik Leszek Tobiasz, mocno
związany z WSI. W kilka miesięcy potem strzela do siebie Sławomir Petelicki – słynny dowódca GROM. Także negatywnie wypowiadał się o zamachu i o najwyższych urzędnikach naszego państwa.
Latem w górach spada w przepaść profesor Szaniawski, który dobitnie wypowiadał się o Smoleńsku.
W chwilę potem umiera profesor Urbanowicz, który metodą matematyczną udowadniał, że ktoś przyłożył rączki do katastrofy. Tak samo w dziwnych okolicznościach odchodzi doktor inżynier Włodzimierz Abramowicz, ekspert od zderzeń i katastrof. Chciał dokładnie wyjaśnić tematykę smoleńską. Lista seryjnych samobójców jest o wiele dłuższa.
Ginęli i giną ludzie po jednej stronie barykady… ciekawe. Wielu „samobójców”1 targnęło się na własne życie po tej katastrofie w… Rosji. Oczywiście tam też media oceniają te morderstwa jako zbieg okoliczności.
Interesujące w tym jest również to, że rodziny ofiar z Heweliusza musiały procesować się z bandycką polską administracją przez 12 lat. Polskie prokuratury i sądy nie chciały zadośćuczynić ofiarom i ich
rodzinom. Dopiero Trybunał w Strasburgu przyznał odszkodowanie w wysokości 4,6 tysiąca euro (ale tylko 11 krewnym ofiar) za straty moralne! Aż 13 razy więcej i około 6 tysięcy razy szybciej, bez procesów i pozwów przyznano odszkodowania ofiarom smoleńskim.
Rodzinom poległym w katastrofie CASY wypłacono odszkodowania dopiero po tragicznym wydarzeniu w Smoleńsku. Nie każdy ma taki fart jak Miller. Ile to lat musiało upłynąć, aby polski wymiar sprawiedliwości uniewinnił człowieka, który uratował życie ludziom, których nie powinien był ratować. Jak już wcześniej pisałem, prokuratura to machina do ścigania, bez względu na to, czy człowiek jest winny, czy nie. Karać, zamykać, męczyć, utrudniać życie, pastwić się psychicznie nad człowiekiem i jego rodziną – to nadrzędne atrybuty polskiej prokuratury. Najważniejszy dla nich jest wskaźnik karalności. To ta sama prokuratura, która jest i była głucha na wołanie ofiar z Heweliusza, CASY i setek tysięcy innych ludzi.
Niepojętym dla mojej głowy jest fakt, że przeglądy i naprawy prezydenckiego samolotu TU -154 odbywały się w Rosji… ciekawe czy Obama pozwoliłby sobie na tego typu samobóje?
Gdybym miał wpływ na losy świata, to samolotem tym polecieliby ludzie, którzy: pokazali już w Katyniu, jak „się tańczy” po pijanemu na grobach1 naszych patriotów, przedrzeźnia Jana Pawła II całując ziemię oraz spora ekipa Polakożerców, która rozebrała i oddała nasze wspólne dobro obcym (czyli swoim „ziomalom”). Ale uprzednio powinni zostać wybatożeni i opluci przed całym narodem polskim. Zamiast tego otrzymują zacne, prestiżowe i niezwykle popłatne stanowiska między innymi w zepsutej i dywersyjnej komórce – Parlamencie Europejskim. Żyć, nie umierać! Być może to co jest napisane wyżej jest brzydkie i niesmaczne, ale są to moje odczucia. Nie mam złych odczuć do kogoś dobrego, nigdy nie pomyślałbym o jego krzywdzie, a nie daj Bóg – śmierci. Lubię dobrych ludzi, często im pomagam, a ich niepowodzenia bardzo mnie bolą. Tak było zawsze i tak jest. Dlaczego więc cieszę się, kiedy ginie ktoś wychwalany pod niebiosa przez takiej samej maści szubrawców? Bo to jest zły człowiek, okupant
i bandzior! Oglądając film wojenny, cieszymy się , jak Szwaby kładą się pokotem pod serią z karabinów maszynowych. Nie robiła na nas wrażenia egzekucja ludobójców sądzonych w Norymberdze. Nie szkoda nam, gdy jak słyszymy o karze śmierci wymierzonej seryjnemu mordercy, aczkolwiek jego strach, kiedy jest prowadzony na krzesło elektryczne czy stryczek, budzi w nas uczucie litości. Mimika twarzy i zachowanie skazańca przypominają zagubione i zaszczute zwierzę. Przerażenie i obawa są wymalowane na jego twarzy tak mocno, że cały ten „spektakl” naprawdę robi wrażenie i nagle człowiek zaczyna współczuć jeszcze żyjącemu złoczyńcy. Z jednej strony cieszymy się, że świat zostanie oczyszczony z takiej
brei, a z drugiej rodzi się współczucie i pewnie wielu z nas ułaskawiłoby go. Ale wystarczyłoby przedstawić nam obraz z jego bestialskich uczynków i ponownie nie mielibyśmy żadnych skrupułów. Ludzie zbyt
długo pamiętają, ale w większości nie o tym, co powinno się pamiętać dożywotnio.
Kiedy teraz mówi się o podobnych scenariuszach to niektórzy kręcą głowami z niedowierzaniem. Gdy mówi się o takich zamachach po wielu latach, są skłonni wierzyć. Większość społeczeństwa trwa w przekonaniu, że złe czasy już minęły i podobne sprawy i tragedie nie mają dzisiaj miejsca.
Otóż nic się nie zmieniło. Trwają wojny, ludzie siedzą w obozach, więzi się opozycjonistów, zabija niewygodnych, władza kradnie, kręci i morduje. Prowokacje były, są i będą, tak jak wojny i wyzysk słabszych. Mający władzę myślą, że są nietykalni. Przez „zjadaczy chleba” owszem, ale nie
przez inną władzę. Za czasów Rzymian rozwiązywano to sztyletami i mieczami.
Dziś wystarczy zakłócić pole magnetyczne i… Cisza wszędzie…
